Pamiętne wakacje

Dzień jak co dzień.. Mój normalny dzień wygląda następująco praca dom praca dom i tak w kółko. A nie, przepraszam zapomniałam że co drugi dzień wypada moja kolej zawożenia dzieci na dodatkowe zajęcia. Maja na balet, a Tomek na zajęcia z samoobrony. Niestety dzieciaki mają zajęcia rozrzucone po całym mieście co wiąże się z tym, że nie opłaca mi się wracać do domu. W związku z tym, spędzam na mieście w kawiarence lub w samochodzie w samotności około godziny. Jest to dobry czas. Mogę wtedy zaplanować kolejny dzień, mogę przemyśleć co zrobię jutro na obiad, rozpisać co mam zrobić jeszcze dzisiaj jak wrócę do domu czy mogę posłuchać muzyki i informacji o tym co się dzieje na świecie i w kraju dzięki radiu.
Ostatnio niestety samochód poszedł do naprawy, więc dzieciaki miały przejażdżkę metrem, na dodatek w kawiarni nie było żadnego wolnego miejsca, niby nic dziwnego bo w końcu walentynki, ale jednak. Postanowiłam więc posiedzieć na zajęciach z baletu wraz kochaną córeczką. Patrząc na nią, na jej dziecięcą roześmianą buźkę i na tą dawkę energii jaką ma w sobie zaczęłam przypominać sobie jak wyglądało moje dzieciństwo.
Jestem bardzo wdzięczna Bogu za moich rodziców i za to kim są i jak mnie i brata wychowali. Dzięki nim mam dużo miłych wspomnień z dzieciństwa. Zawsze chciałam być taka jak oni i mam nadzieję, że moje dzieci będą miały takie same wspomnienia kiedyś o mnie i moim wspaniałym mężu, który jest wymarzonym tatą. Wracając pamięcią do jednego z moich ulubionych wspomnień uśmiech na mojej twarzy maluje się nie kontrolowanie. Czuję jak przenoszę się w czasie do tamtego momentu i tamtego miejsca. Zamykam oczy i widzę te piękne góry, te owieczki na pagórkach, czuję smak najlepszych lodów na świecie, które miały tak ogromne gałki że nie dało się ich zjeść.. Ahh to jest takie piękne. Strasznie zaczęła swędzieć mnie moja blizna na lewym kolanie. Czyżby ona też przeniosła się w tamte czasy i przypomniała sobie jaka była jej geneza? To właśnie jest ta blizna i te wakacje, które zmieniły moje życie raz na zawsze. Wracając z wycieczki z gór, wraz z bratem wyrwaliśmy do przodu. Poszedł zakład, że kto pierwszy do drzewa przy stawiku ten wygrywa i jest mistrzem. Nie trzeba było mnie długo namawiać, bo chociaż raz chciałam zostać mistrzem i udowodnić bratu że jestem szybka jak błyskawica. No i udowodniłam. Co prawda byłam pierwsza przy drzewie, ale nie biegiem a turlaniem się. Biegnąc do celu nie zauważyłam wystającego konaru drzewa i niestety zahaczyłam o niego, co spowodowało nie tylko powstanie mojej blizny, ale również spowodowało straty w jeansach i jednym ząbku. Nie przeszkadzało mi to w niczym, bo przecież zostałam mistrzem. Niestety podczas turlania się wpadłam na chłopca, który założył się o dokładnie to samo ze swoją starszą siostrą. Przykro mi było, ale on nie wygrał i to z mojej winy. Nasi rodzice w pierwszej chwili byli przerażeni tym co się stało i tym jak wyglądamy. Po zbadaniu nas i obejrzeniu wszyscy mogli odetchnąć z ulgą, bo nasz wyścig skończył się tylko obtarciami i bliznami. Najśmieszniejsze jest to, że wieczorem okazało się, że ja wraz z rodzicami i bratem mieszkamy w tym samym hotelu co potrącony przeze mnie chłopiec z jego rodziną. Rodzice się zaprzyjaźnili i czasami wychodziliśmy razem na lody i na wycieczki górskie.
Gdy nadszedł czas końca wakacji, musieliśmy się rozstać z naszymi nowymi przyjaciółmi. Było bardzo smutno, bo lubiliśmy się razem bawić i spędzać czas. Na szczęście rodzice wpadli na pomysł wymienienia się adresami pocztowymi, abyśmy mogli być w kontakcie. Moja każda pocztówka z wakacji miała tego samego adresata. Ten sam adresat odwdzięczał mi się pocztówką z jego wakacji. I tak po kilku latach wymiany pocztówek postanowiliśmy się ponownie spotkać. Było dużo stresu czy się poznamy bo przecież minęło dużo czasu. Ale mimo upływu lat poznaliśmy się od razu. Poczułam, że wspomnienia wracają i że ten ból brzucha w dzieciństwie w tamte wakacje nie oznaczał przejedzenia się lodami, ale oznaczał motylki w brzuchu i zakochanie. Podczas rozmowy wyszło, że każdego z nas pocztówka z wakacji, podczas których ponownie się spotkaliśmy zostanie wysłana do naszych rodziców w radosną nowiną, że się zaręczyliśmy.To był szalony pomysł , ale nie żałuję go i dzięki niemu mam dzisiaj kochanego męża i wspaniale dzieci. Ze wspomnień nagle wyrwał mnie dzwonek telefonu. To trener Tomka dzwoni z pytaniem kiedy odbiorę go z zajęć. Ale się zamyśliłam. Pora pędzić po synka i wrócić do rzeczywistości. Wiem tylko, że dzisiaj na dobranoc będzie bajka o pocztówkach z wakacji.

fabrykapodroznika.pl

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ